Trwa zwycięski marsz Skawy
Treść
Trwa zwycięski marsz Skawy
Zgoda Malec nie była w stanie powstrzymać lidera z Wadowic
Wadowiczanie kroczą na wiosnę od zwycięstwa do zwycięstwa. Każde ma swoją wagę, ale wygrana ze Zgodą Malec (5-2) była podwójnie cenna. Obok zdobycia kompletu punktów i utrzymania pozycji lidera, Skawa odprawiła z kwitkiem ewentualnego kontrkandydata do awansu.
Oba zespoły stworzyły dobre widowisko okraszone efektownymi golami. Bardziej skuteczni byli gospodarze i to oni cieszyli się na koniec z wygranej. Sam trener Skawy Jacek Zarzycki przyznał, że Zgoda była do tej pory najlepszym zespołem z jakim przyszło się zmierzyć na wiosnę jego podoopiecznym.
- Z tabeli wynika, że było to spotkanie dwóch najlepszych zespołów na wiosnę. Na boisku to się moim zdaniem potwierdziło. Widać było, że Malec przyjechał do nas po zwycięstwo, co zresztą przyznał potem ich szkoleniowiec, z którym miałem okazję porozmawiać. Faktem jest, że mecz dobrze się dla nas rozpoczął, ale potem szczególnie po wyrównaniu sprawa była otwarta - mówi trener Zarzycki, dodając, że w przerwie w szatni jeszcze raz uświadomił swoim zawodnikom, że mecz ze Zgodą to nie przelewki i muszą wyjść na drugą połowę znacznie lepiej zmobilizowani i skoncentrowani.
Najwyraźniej te słowa trafiły do serca jego piłkarzom, bo ledwie rozpoczęło się drugie 45 minut, a Graca popisał się kapitalnym strzałem z 17 metrów. Potem dał o sobie znać Kolber, wykorzystując swoje świetne warunki fizyczne. W tym spotkaniu Mikołajczykowi, najlepszemu strzelcowi V ligi wadowickiej nie udało się wprawdzie zaliczyć kolejnego trafienia, ale miał swój udział przy czwartym decydującym golu. Karny, którego wykorzystał Wiecheć został podyktowany po faulu właśnie na Mikołajczyku.
- W tym momencie rozstrzygnęły się losy meczu, nie chodzi tylko o stratę gola, ale także zawodnika. Nie można oczywiście pochwalać zachowania Domasika, ale decyzja sędziego o podyktowaniu karnego mogła wyprowadzić z równowagi najbardziej spokojnego człowieka. Przecież ewidentnie było widać, że nasz obrońca trafił w piłkę, a dopiero później napastnik Skawy wpadł na jego nogi. W tym momencie postanowiłem zmienić kilku zawodników co bardziej rozgorączkowanych, aby nie złapali kartek i nie osłabili w ten sposób składu przed następnymi meczami. Mimo że graliśmy w "dziesiątkę" do końca staraliśmy się o korzystny wynik. Chłopcom należą się słowa pochwały za postawę w tym meczu. Cóż nie nie udało się, ale udowodniliśmy, że dotychczasowe nasze spotkania na wiosnę nie były dziełem przypadku - trener Leszek Młocek przyznał, że w tym meczu jego zespół postawił wszystko na jedną kartę.
Jeśli Zgoda chciała się liczyć w walce o czołowe lokaty, to musiał wygrać, remis jej już nic nie dawał.
(BK)
Dziennik Polski
Autor: PG