Ustalili priorytety
Treść
ANDRYCHÓW. Kiedy klub stanie na nogi sportowo i organizacyjnie, wtedy trener wraz z działaczami pomyślą o czymś więcej niż IV liga...
Andrychowski Klub Piłkarski - pod takim szyldem do rundy wiosennej przystąpią w IV lidze piłkarze Beskidu. W klubie jest nowy zarząd i prezes, którym został Fryderyk Walaszek.
- Skoro pomoc dla piłkarzy popłynie z Andrychowa, to w nazwie klubu nie mogło zabraknąć członu "Andrychowski" - rozpoczyna Mirosław Kmieć, nie tylko grający trener Beskidu, ale i członek nowego zarządu, który zapoczątkował proces przemian w klubie - Chcemy się utożsamiać z lokalnym środowiskiem - dodaje szkoleniowiec.
Na pewno wrażenie musiał zrobić gest piłkarzy, którzy odpuścili poprzedniemu prezesowi 70 tysięcy złotych zaległości. Niewielu graczy byłoby zdolnych do podobnego gestu. Zawodnicy Beskidu zwani są żartobliwie "Bandą Łysego". - Przeszliśmy z chłopcami wiele, a powodów do strajku nam nie brakowało - podkreśla Mirosław Kmieć. - Oni zawsze jednak powtarzali mi: "Łysy, gramy dla Ciebie", więc powiedziałem sobie, że muszę coś zrobić, żeby w klubie działo się lepiej. Udało mi się przeprowadzić klub przez najtrudniejszy okres i teraz z optymizmem patrzę w przyszłość. Bardzo sobie cenię tych zawodników, z którymi pracuję, bo w najcięższych momentach dla klubu zostali w Andrychowie. Będę dalej na nich stawiał, by mogli się rozwijać. Nie wyobrażam sobie teraz sięgania po armię zaciężną by nagle to ludzie z zewnątrz mieli się gdzie promować. Z przykrością muszę powiedzieć, że nie ma do Andrychowa powrotu dla tych zawodników, którzy od nas uciekli. Oczywiście pomijam Mariusza Błachuta, bo on został sprzedany do Piasta Gliwice i wiosną przyszedł do nas, by odbudować się po słabszej niż się spodziewał jesieni w II lidze oraz Krzysztofa Kokoszkę, który rozstał się z nami przed rundą jesienną w bardzo przyjaznej atmosferze - dodaje szkoleniowiec.
Mirosław Kmieć z optymizmem patrzy w przyszłość. - Jeszcze kilkanaście tygodniu temu w naszych stosunkach z miastem panowała straszna "zima" - podkreśla szkoleniowiec. - Teraz klimat jest znacznie cieplejszy, a to głównie za sprawą nowych ludzi, którzy przyszli do sportu. Ze strony władz miasta padają konkretne oferty pomocy. Nowi włodarze potrafią rozmawiać z gospodarzami miasta, a przyznaję, że wcześniej tego nie umieliśmy. Tak, wina za "gęsty" klimat z miastem, leżała po stronie środowiska piłkarskiego. Burmistrz powiedział mi ostatnio, że wcześniej byłby gotów nieść pomoc, ale nie wiedział, czego od niego oczekujemy - przypomina szkoleniowiec.
Mirosław Kmieć nie zamierza nagle podnosić piłkarzom apanaży tylko dlatego, by odbić sobie ostatnie "chude" lata. - Pensje zostaną utrzymane na takim samym poziomie, jak za poprzedniej ekipy - wyjaśnia szkoleniowiec. - Lepiej czerpać skromnie, ale regularnie. Poza tym, przemiany tylko w 20 procentach będą dotyczyć seniorów. Nowy zarząd będzie stawiał przede wszystkim na szkolenie młodzieży. Zostanie odpowiednio ubrana i wyposażona. Nasza młodzież musi wyjść poza andrychowskie opłotki. To żadna sztuka wygrywać z lokalnymi zespołami. Trzeba umieć stawić czoła uznanym firmom piłkarskim, a kiedy będziemy z nimi toczyć wyrównane boje, to już będzie oznaczało postęp. Póki co, ostatni turniej halowy w Chrzanowie, który był dla juniorów młodszych pierwszą tego typu imprezą, pokazał, że nazwy markowych zespołów - póki co - pętają chłopcom nogi - zwraca uwagę Mirosław Kmieć.
Nowy zarząd zadba także o wizerunek obiektu. - Teraz wiem, że nasze obiekty także skorzystają na przebudowie basenu, sąsiadującego z klubem. Odnowiona zostanie trybuna, na której zamontowane zostaną krzesełka - zdradza szkoleniowiec. - Przy okazji wzmocnienia wału od strony Góry Pańaskiej, powstaną także miejsca siedzące. Obiekt służy mieszkańcom nie tylko podczas meczów. Ludzie wybierają się w jego okolice na niedzielne spacery i nie może on swoim wyglądem straszyć, będąc budowlą z czasów PRL u dodaje szkoleniowiec.
Mirosław Kmieć, używając swoich wpływów, będzie chciał nowy zarząd Beskidu wprowadzić na salony ekstraklasowych klubów, wykorzystując swoje dobre w nich znajomości, w których najzdolniejsi wychowankowie Beskidu będą mieli okazję do sprawdzenia swoich sił, czy są gotowi zagrać gdzieś wyżej, jeśli oczywiście na to zasłużą. - Kiedy drużyna okrzepnie sportowo i podciągniemy się organizacyjnie, pomyślimy o czymś więcej niż tylko czołówka IV ligi - kończy szkoleniowiec. Istnieje jednak zagrożenie, że entuzjanm nowego zarządu i trenera zostanie nieco ostudzony. Jednak trzeba sobie będzie poradzić z jeszcze jednym "spadkiem" po poprzednim prezesie...
Jerzy Zaborski
Autor: Dziennik Polski