V liga wadowicka: Iskra Klecza Dolna
Treść
Ubytki zrekompensowane
Okoliczne kluby chętnie sięgają po zawodników Iskry Klecza, 6. drużyny wadowickiej "okręgówki". Trener Tadeusz Świderski stara się uzupełnić powstałe luki.
- No cóż, rozbierają nas tak, jak ładną dziewczynę - szkoleniowiec stara się w żart obrócić odejście do Beskidów Andrychów Mariusza Błachuta i Szymona Śliwy do Skawy Wadowice. Z jednej strony jest to powód do satysfakcji, bo to tylko dobrze świadczy o organizacji pracy w klubie. - Jednak zbliżający się sezon rzuca nowe wyzwania. Wypadałoby poprawić nasz ostatni wynik, choć zadanie wcale nie będzie łatwe. Po lekturze prasy widać, iż rywale nie próżnują w kompletowaniu swoich kadr - podkreśla szkoleniowiec.
Lukę w obronie po Szymonie Śliwie będzie miał za zadanie wypełnić pozyskany z Żarka Barwałd Jacek Gołba. - Natomiast w ataku Mariusza Błachuta zastąpi Łukasz Ryłko, także zawodnik z Barwałdu - informuje Tadeusz Świderski. - Jest bardzo ruchliwy, agresywny. Już w maju byliśmy z nim "po słowie". Wróciliśmy do tematu po zakończeniu rozgrywek. Wszystko powinno być pozytywnie załatwione - dodaje szkoleniowiec.
W pierwszym przetarciu Iskra Klecza przegrała z reprezentującymi IV ligę bielską Czarnymi Góral Żywiec 0-4. - Ten mecz nie był jednak dla mnie żadnym wykładnikiem - zwraca uwagę Tadeusz Świderski. - Każda formacja grała w eksperymentalnym składzie. Trudno było się zebrać zaraz po zakończeniu okresu urlopowego. Wielu moim graczom nie bardzo chciało się ruszać. Taki scenariusz można było jednak wkalkulować w scenariusz naszych przygotowań - utrzymuje szkoleniowiec.
Znacznie lepiej zespół zaprezentował się z rywalem z ligowego podwórka - Błyskawicą Marcówka, z którą kleczanie zremisowali 3-3 (2-0). - Na koniec pierwszego kwadransa Niewidok strzałem z wolnego pokonał bramkarza rywali, potem G. Nowak wygrał pojedynek sam na sam, wykorzystując prostopadłe podanie od Ryłki. Zaraz po zmianie stron i sam Ryłko, nasz nowy nabytek, trafił do siatki - zwraca uwagę trener Kleczy Tadeusz Świderski.
Potem jednak do głosu doszli rywale. - Na ostatnie pół godziny wpuściłem na boisko pięciu szesnastolatków - zwraca uwagę trener kleczan. - Chociaż bardzo się starali, nie udało im się "dowieźć" wygranej do ostatniego gwizdka sędziego. Dzidek, drobnej budowy ciała zawodnik, wychodził na czystą pozycję, ale najwyraźniej przestraszył się znacznie wyższego od siebie i potężnie zbudowanego Kapcińskiego - dodaje szkoleniowiec.
Ten tydzień jest bardzo pracowity dla kleczan. Zaplanowali mecze z Porąbką, Cedronem Brody i Rekordem Bielsko-Biała.
(zab)
Autor: Dziennik Polski