W naszym domu, w naszej klatce
Treść
Stolice powiatów zachodniej Małopolski to miasta bloków budowanych we wszelkich możliwych technologiach. Żyje w nich większość mieszkańców największych miast naszego regionu.
Pod pojemnym słowem "blok" kryje się jednak wiele znaczeń. Od budowli wymurowanych tradycyjną metodą, z cegły, na początku lat 50., poprzez kolejne odmiany wielkiej płyty, po znowu tradycyjnie murowane - ale już przeważnie z ciepłochronnych pustaków - przed kilkoma laty przez TBS y, spółdzielnie, prywatnych deweloperów.
W blokach mieszka aż trzy czwarte olkuszan. Bloki z lat 50. stoją w centrum miasta, przy ul. Górniczej, Sławkowskiej, Krakowskim Przedmieściu i Nullo. Kiedy je budowano, nie były to jeszcze typowe blokowiska, tylko pojedyncze obiekty, jako tako współgrające ze starą architekturą.
Pierwsze olkuskie osiedle z wielkiej płyty - Skalska - powstało w latach 60. Obowiązywał wówczas bardzo oszczędnościowy "normatyw projektowania budynków mieszkalnych". Do 1956 r. nie przewidywał on loggi i balkonów. Za to masowo budowano ślepe kuchnie. Bo po co komu prawdziwa, z oknem i niezależnym wejściem? Klasa robotnicza miała jeść obiady w stołówkach pracowniczych, a dzieci w szkołach. Aby osiągnąć cel zjazdu partii - "jedna osoba - jedna izba" - budowano klitki dwa na dwa, jako pokój dziecka. Aby zaoszczędzić na tzw. "komunikacji" - przedpokojach i korytarzach - wejście do kuchni było z dużego pokoju. Ponieważ łazienki były mikroskopijne, w piwnicach każdego bloku były pralnie i suszarnie (teraz stoją niewykorzystane). A dlaczego bloki są pięciopiętrowe? Bo normatywy nakazywały stosowanie wind dopiero od 6 kondygnacji.
Mimo totalnego minimalizmu, mieszkań w Olkuszu nadal brakowało. Po 1956 roku w ramach odwilży miejscowe zakłady pracy (jak ZGH Bolesław) udzielały pracownikom pożyczek na budowę domów. Choć przeznaczyły na ten cel olbrzymie środki, problemu nie udało się rozwiązać. W latach 70. zaczęły więc rosnąć kolejne blokowiska. Najpierw Pakuska, gdzie bloki były budowane w systemie OWT 67 (Oszczędnościowy Wielkopłytowy - Typowy). W tym, stosowanym od 1967 roku, systemie zbudowano ponad 30 proc. mieszkań w Polsce. Spośród 16 tys. izb mieszkalnych powstałych w Olkuszu w latach 1971-75, połowa była właśnie w blokach. Ale plany były znacznie ambitniejsze. W 1974 roku wybudowano pod Olewinem "Fabrykę Domów", jedną ze 150 w Polsce. W Olkuszu miało powstać 23 tys. mieszkań, a liczba ludności miała docelowo osiągnąć 140 tysięcy...
Pod koniec lat 70. na wzgórzach otaczających Olkusz od południa zaczęto wznosić osiedle Młodych oraz powiększać osiedle Pakuska. Te bloki były budowane w nowej technologii W 70, nazywanej "enerdowską", gdyż trafiła do nas ze wschodnich Niemiec (a tam - z RFN). Mieszkania były już większe, bardziej funkcjonalne i zróżnicowane, z osobną toaletą (którą wstawiano podczas budowy, jako gotowy moduł). Wady? - Mieszkania są bardzo akustyczne. Trzeba uważać przy wbijaniu gwoździ, czy haków w ścianki działowe z kartonu. Jak się mocniej walnie, to robi się dziura na wylot. A już zupełnym nieporozumieniem były kartonowe ścianki montowane pomiędzy oknami. Uciekało nimi ciepło, więc jak wymienialiśmy okna na plastykowe, wymurowaliśmy ściankę z cegły - wspomina Tadeusz, emerytowany górnik z ZGH, mieszkaniec osiedla Młodych.
Najmłodszym olkuskim osiedlem są Słowiki, zwane od niebieskich dachów "Smerfami". Powstały jako sypialnia dla Huty Katowice i Koksowni Przyjaźń. Pierwszy blok oddano w 1986 roku, ostatni pięć lat później. W blokach z dwuspadowymi dachami jest prawie 1300 mieszkań. To osiedle wyróżnia się spośród pozostałych, bo ma własny "rynek", czyli Plac Konstytucji 3 maja. Jednak, jak na każdym osiedlu, brakuje parkingów i garaży; nie przewidywały ich ówczesne normatywy urbanistyczne.
- Kiedy budowano osiedle, założono, że ruch będzie się odbywał wąskimi jednokierunkowymi uliczkami. Pod blokami nie projektowano parkingów - miały powstać na obrzeżach osiedla. Kiedy budowaliśmy garaże, to jeden samochód przypadał na pięć mieszkań. A teraz jest więcej aut, niż mieszkańców! - opowiada Marian Seweryn, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej "Nowa". W większości blokowisk wszystkie osiedlowe uliczki (a często i zieleńce) są pozastawiane samochodami. Do niektórych bloków nie da się dojechać karetką, wozem strażackim, ani pogotowiem gazowym.
Wielka płyta jest zimna. W latach 70. i 80. normatywy izolacyjności termicznej ścian były ponad trzykrotnie mniejsze niż obecnie - to dlatego koszt ogrzania mieszkań w blokach z wielkiej płyty pochłania dziś prawie 70 proc. czynszu. W blokach wybudowanych przed 1985 rokiem roczne zużycie energii wynosi od 240 do prawie 400 kWh na 1 m kw. W nowych energooszczędnych domach jest ono co najmniej cztery razy mniejsze.
Szacuje się, że w Polsce na ogrzewanie mieszkań zużywa się niemal trzy razy więcej energii niż w krajach Europy Zachodniej o podobnym klimacie. Straty spowodowane ucieczką ciepła przez źle ocieplone ściany, stropy i okna wynoszą 7 mld zł rocznie.
W Olkuszu, jak wszędzie, dociepla się styropianem ściany szczytowe bloków, co poprawia przy okazji estetykę elewacji. Uszczelnia się także połączenia płyt. Docieplenie wyhamowuje proces korozji tzw. wieszaków, czyli metalowych prętów, na których wisi zewnętrzna płyta konstrukcyjna. Na osiedlu Słowiki, spółdzielnia (jako jedyny administrator w powiecie) od 9 lat dopłaca lokatorom do wymiany okien (po 200 zł na okno). Już ponad 80 proc. okien na Słowikach to szczelne "plastyki". Spółdzielnie sukcesywnie wymieniają też drzwi i okna na klatkach.
Ale mówienie, że blokowiska mają same wady, byłoby grubą przesadą. - Moim zdaniem mieszkania w blokach są realnym rozwiązaniem dla młodych małżeństw. Nie muszą się martwić o ogrzewanie, czy remonty, jak właściciele domów. Na każdym osiedlu jest szkoła, przedszkole, przychodnia zdrowia i sporo sklepów - opisuje prezes Seweryn.
Nasze blokowiska muszą być uniwersalne. W jednej klatce mieszkają ludzie młodzi, na dorobku, którzy dostali mieszkanie po rodzicach oraz emeryci. Nie stać ich na zbudowanie własnego domu, a w bloku chcą mieć ciszę i spokój. Trudno ten cel osiągnąć, mając za sąsiada miłośnika głośnej muzyki, albo młodą rodzinę z rozwrzeszczanymi niemowlakami.
W Europie Zachodniej podejmowano - i nadal podejmuje się - próby rewitalizacji blokowisk, które w wielu wypadkach stały się siedliskiem społecznych patologii. W samych Niemczech na modernizację bloków z wielkiej płyty wydano od 1990 roku ponad 42 mld euro. Zaczęto wzbogacać je o małą architekturę, dobudowywać zewnętrzne windy, loggie, balkony, szklane łączniki. W niższych blokach przebudowano dachy na dwuspadowe. Wymiana prefabrykowanego ciężkiego dachu na strop i przykrycie budynku nowym, spadzistym dachem, daje dwie piąte powierzchni nowej zabudowy. Koszty takich prac nie są wysokie; nie trzeba kupować gruntu, kłaść fundamentów oraz inwestować w infrastrukturę. Poza tym w budynku jest cieplej. W Polsce na razie nie znaleziono na to tak dużych pieniędzy.
Nasze osiedla to nadal typowe sypialnie. Młodzież nie ma alternatywy dla plucia słonecznikiem pod klatką. Nie ma miejsc, gdzie można by się popołudniami spotykać. Brakuje infrastruktury sportowej (boisk, kortów, skate parków, lodowisk, ścieżek rowerowych w otaczających osiedla lasach). Przyszkolne boiska są zdewastowane, a sale gimnastyczne zamknięte popołudniami, podczas ferii i wakacji - miasto nie znalazło pieniędzy dla nauczycieli, którzy poprowadziliby w tym czasie ogólnodostępne zajęcia sportowe.
Brakuje miejsc, gdzie mogliby spędzać czas ludzie starsi. Spokojnych ławeczkek otoczonych zielenią z oczkami wodnymi i ścieżek spacerowych. To nie jest tylko problem Olkusza. Na 12 mln mieszkań w kraju, prawie 4 mln to wielka płyta. I czy chcemy, czy nie - będziemy w niej mieszkać.
Jacek Sypień
Olgerd Dziechciarz, poeta, prozaik, dziennikarz, animator życia kulturalnego, przez ponad 25 lat mieszkał w bloku na osiedlu Pakuska, od kilkunastu lat we własnym domu:
- Zaletą mieszkania w bloku jest to, że mieszkańcy się integrują, są sobie bliżsi. Mieszkając we własnym domu jest się na ogół z daleka od sąsiadów. Z kolei wadą mieszkania w bloku jest, że tak powiem, za daleko posunięta integracja. Chcąc nie chcąc musimy towarzyszyć sąsiadowi, który robi remont, głośno słucha muzyki albo bije żonę. To krępujące dla obu stron.
Drogo, bo atrakcyjnie
W Wadowicach mieszkańcy płacą bardzo niski podatek od nieruchomości. Mimo to, żeby zamieszkać w papieskim mieście, trzeba mieć gruby portfel lub dużą zdolność kredytową.
W Wadowicach nieruchomości należały zawsze do najdroższych w regionie, a ceny mieszkań poszybowały jeszcze bardziej po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Dziś za metr kw. mieszkania w bloku z wielkiej płyty trzeba zapłacić ok. 4 tys. zł. - Kilka lat temu mój kolega, zamiast wyłożyć 120 tys. za 40 metrowe mieszkanie w Wadowicach, kupił za połowę niższą cenę prawie raz większe mieszkanie w sąsiednim Andrychowie i jeszcze garaż do tego, bo uznał, że ceny w Wadowicach są z kosmosu. A teraz jest jeszcze drożej! - mówi 30-letni Piotr.
Jednym z powodów drożyzny jest po prostu ciągły deficyt nowych mieszkań - choć w ostatnich latach buduje się tu więcej niż w innych gminach. Powstało kilka nowych budynków wielorodzinnych, przybywa także małych domów.
Władzom Wadowic udało się ściągnąć Towarzystwo Budownictwa Społecznego "Małopolska", które wybudowało w papieskim mieście ok. 200 mieszkań - i buduje dalej, bo chętnych nie brakuje.
Zaległości nadrabia ostatnio także wadowicka spółdzielnia mieszkaniowa: buduje tanie lokale w budynkach wielorodzinnych. Mieszkańcy w całości finansują inwestycję, a spółdzielnia wszystko koordynuje. W ten sposób w Wadowicach wybudowano już dwa duże bloki, planowany jest trzeci.
Spółdzielnia buduje mieszkania "po kosztach", gdyż przepisy zabraniają jej osiągania zysku. Metr kw. kosztuje dzięki temu 2,5 tys. zł. - To są rzeczywiste, wyliczone co do grosza, koszty budowy - wyjaśnia Bożena Łabuś, prezes spółdzielni.
Rynkowa wartość takiego mieszkania jest tymczasem dwukrotnie wyższa! Po wybudowaniu i spisaniu aktów notarialnych można bez przeszkód lokum sprzedać z wielkim zyskiem. W biurach nieruchomości pojawiły się już takie oferty.
W Wadowicach buduje także prywatna spółka "Invado", a kilka lat temu luksusowy budynek z basenem przy ul. Zegadłowicza oddała firma z Bielska Białej.
Przy wspomnianych cenach mieszkań wielu ludzi woli wybudować lub kupić dom pod miastem. Ale i ceny działek poszły ostatnio w górę. Dlaczego jest tak drogo?
- Wadowice to dobra marka. Mamy piękne osiedla, stale modernizujemy i budujemy drogi, jako jedyne miasto w powiecie Wadowice mają obwodnicę - odpowiadają w urzędzie miejskim.
Rzecznik magistratu Stanisław Kotarba podkreśla, że "gmina prowadzi prospołeczną politykę". - Mamy najniższy podatek od nieruchomości w powiecie. W tym roku to zaledwie 44 gr od 1 metra kw. Wysokie ceny mieszkań i działek świadczą zaś o tym, że jesteśmy bardzo atrakcyjnym, dynamicznie rozwijającym się miastem. Ludzie chcą tutaj mieszkać - przekonuje rzecznik.
Wadowickie osiedla są systematycznie modernizowane, choć nie tak szybko, jak w Andrychowie. Andrychowska spółdzielnia dociepliła już i odnowiła elewacje każdego z ponad 60 swych budynków, natomiast w papieskim mieście sporo jeszcze jest do zrobienia. Najwięcej na osiedlu "Pod Skarpą", gdzie wiele bloków po prostu straszy wyglądem.
Obwodnicy, która pozwoliła rozładować ruch w centrum miasta, zazdrości Wadowicom wiele miejscowości. A w magistracie już przygotowują plany budowy kolejnej obwodnicy - tym razem w kierunku Suchej Beskidzkiej. Miasto zaczyna wykupywać grunty.
Rozbudowa sieci dróg podnosi bezpieczeństwo podróżowania. Franciszek Kwaśniewski, naczelnik wadowickiej drogówki, mówi, że w 2007 rok gmina Wadowice należała do najbezpieczniejszych w regionie. Na drodze zginęła jedna osoba, gdy w całym powiecie śmierć poniosło ok. dwudziestu.
Mirosław Gawęda
Autor: Dziennik Polski