Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wakacyjny koszmar

Treść

Przybywa skarg na biura podróży

Miał być udany urlop w Egipcie, a był prawdziwy koszmar. Pewien andrychowianin wyjechał do Egiptu z biurem podróży, ale do swojej wyprawy musiał dołożyć jeszcze ponad 1 tys. dolarów. Biuro podróży odmówiło bowiem pokrycia kosztów leczenia po wypadku na miejscu. To może być przestroga dla innych urlopowiczów.

- Niektóre firmy - wbrew ustawowemu obowiązkowi - nie troszczą się za granicą o swych klientów, którzy ulegli wypadkowi. Uchylają się także po ich powrocie do kraju od zwrotu kosztów leczenia czy szpitalnego pobytu - mówi Marek Wieroński, powiatowy rzecznik konsumentów w Wadowicach.

Wprawdzie wakacje jeszcze się nie skończyły, ale do niego już wpływają skargi na biura podróży. Jedna z nich jest szczególna.

Wymarzone pierwsze wakacje andrychowianina w egzotycznym Egipcie przerodziły się w koszmar. Wszystko zaczęło się normalnie: biuro turystyczne zaoferowało wspaniałą ofertę wypoczynku nad Morzem Czerwonym, z rozlicznymi atrakcjami. Oczywiście, za wszystko trzeba było odpowiednio zapłacić. Młody człowiek zawarł kompleksową umowę, w ramach której był automatycznie i obowiązkowo ubezpieczony, m.in. od nieszczęśliwych wypadków i kosztów leczenia. Licząc na fachową obsługę i profesjonalizm, skorzystał z atrakcyjnej wycieczki, połączonej z nurkowaniem w ciepłych i błękitnych wodach morza. Niestety, po zakończeniu podmorskiej przygody, prawdopodobnie wskutek błędu instruktora, zbyt szybko się wynurzył i doznał krwotoku. Dzięki pomocy bliskich i personelu hotelowego (rezydent nie wykazywał aktywności w niesieniu pomocy), został przewieziony karetką do szpitala, gdzie otrzymał medyczną pomoc.

Pech prześladował go jednak dalej: kierownictwo egipskiego szpitala zażądało od andrychowianina ponad 1,2 tys. dolarów za jeden dzień pobytu i leczenie. By wyegzekwować tę sumę, zabrano chłopakowi paszport i zagrożono przetrzymaniem do czasu zapłaty. Pechowy pacjent skontaktował się z rodziną w Polsce, która kurierem przesłała mu pieniądze. Szpital ostatecznie zadowolił się sumą ok. 600 dolarów.

Po powrocie do Polski turysta zażądał od biura podróży zwrotu poniesionych kosztów, ponieważ był ubezpieczony od nieszczęśliwych wypadków. Biuro odmówiło, twierdząc, że nie ponosi odpowiedzialności za wypadek.

Sprawę rozpoznaje teraz powiatowy rzecznik konsumentów w Wadowicach. Przyznaje, że jest zdziwiony postawą biura turystycznego. Uważa, że pechowemu turyście można pomóc w odzyskaniu pieniędzy.

- Odpowiedzialność biura podróży wcale nie jest wykluczona, bo przecież roszczenie turysty ma charakter kontraktowy. Organizatorowi można zarzucić niezachowanie należytej staranności przy przeprowadzaniu kursu nurkowania, a z drugiej strony turysta przecież był ubezpieczony - mówi Marek Wieroński.

(GM)

Autor: Dziennik Polski