Walczyć o swoje
Treść
Walczyć o swoje
Niedawny remont przy Alei Matki Boskiej Fatimskiej pokazał, że nie ma kto bronić drobnych przedsiębiorców przed władzami miasta, które - według kupców - nie liczą się z ich zdaniem i nie zważają na straty, jakie wywołuje opieszała realizacja miejskich inwestycji.
- Remont Alei Matki Boskiej Fatimskiej miał trwać od 5 do 15 maja. Tak napisali nam w oficjalnym piśmie miejscy urzędnicy. A trwał od 13 maja do 6 czerwca. Nie trzeba chyba nikomu wyjaśniać, że taki remont, gdy zamknięta jest cała ulica, negatywnie wpływa na dochody kupców, którzy mają swoje sklepy przy tej ulicy - narzekają właściciele sklepów przy alei MBF.
Wadowiccy kupcy coraz częściej dochodzą do wniosku, że przydałaby się w mieście organizacja, która skutecznie wytłumaczyłaby władzom miejskim, że - planując inwestycje - powinny też liczyć się z kosztami, jakie ponoszą mieszkańcy. Po zakończonym remoncie wiele jest żalu nie tylko w stosunku do władz miejskich, ale również do samego wykonawcy, bo - zdaniem kamieniczników - niektóre prace zostały wykonane nierzetelnie. Jako przykład takiego działania jedna z właścicielek kamienicy podaje fakt, że na ulicy odnowiono i wyczyszczono starą studzienkę, której nie ma w planach systemu kanalizacyjnego ulicy i która na dodatek nie ma odpływu. Jaki będzie tego efekt, nietrudno sobie wyobrazić. Zdaniem właścicielki woda zbierająca się w studzience prędzej czy później trafi do jej piwnicy.
Kupcy z MBF przez opieszały remont stracili - jak wyliczyli - 70 proc. dochodów z maja, niektórzy też stracili swoich klientów. - Nikt nam tych pieniędzy nie zwróci, a podatki płacić miastu trzeba - denerwują się i dodają, że miasto lepiej by zrobiło, gdyby na przyszłość sprawniej organizowało swoje remonty i inwestycje, a nie zmieniało ich planów w trakcie.
Kupcy nie mają złudzeń, Urząd Miasta nie zdał egzaminu z prostego remontu ulicy i dlatego w mieście potrzebna jest organizacja, która będzie dbała o interesy drobnych przedsiębiorców i kamieniczników. W Krakowie takie organizacje stale negocjują z miastem stawki czynszów w lokalach komunalnych, plany remontów ulic, występują z poradami prawnymi, a czasami reprezentują kupców w sądzie, gdy władze samorządowe - ich zdaniem - przekroczą swoje uprawnienia.
O tym, że siła społecznych protestów w Wadowicach jest skuteczna, świadczą choćby przykłady z ostatnich lat. Gdy jakiś czas temu miasto zamykało ulicę Zatorską dla ruchu kołowego, protesty kupców z tej ulicy były tak dotkliwe dla władz samorządowych, że musiały one skłonić się do kompromisu. Gdy na początku tego roku burmistrz Ewa Filipiak chciała połączyć szkołę podstawową w Kleczy Zarąbkach ze szkołą w Barwałdzie, przeciwko jej pomysłowi zjednoczyli się rodzice i z połączenia nic nie wyszło. Prawdopodobnie też z tego samego powodu nie dojdzie do połączenia Szkoły Podstawowej nr 2 z Gimnazjum nr 1 w Wadowicach, bo rodzice podstawówki powiedzieli już burmistrzowi stanowcze "nie".
(MPA)
Dziennik Polski
Autor: PG