Wybuchła wojna o futbol
Treść
ANDRYCHÓW. Czy batalia o zwiększenie wsparcia na futbol poróżni społeczeństwo?
W Andrychowie zawrzało po stanowisku, jakie wobec sportu, a konkretnie czwartoligowych piłkarzy Beskidów Andrychów, zaprezentowało miasto w wydawanym przez siebie periodyku. Trener Mirosław Kmieć ustosunkował się do - jego zdaniem - kpin pod adresem działaczy sportowych, a także samych piłkarzy.
Stanowisko napisane ręką rzecznika miasta było odpowiedzią na sygnał, jaki wysłał do magistratu andrychowski szkoleniowiec po przegranym na własnym boisku meczu z Glinikiem Gorlice (0-1). Mirosław Kmieć zwrócił uwagę na to, że dotacja z miasta jest zbyt mała w porównaniu do tego, na jakim szczeblu piłkarze muszą walczyć, a występują przecież w IV lidze, gdzie na mecze przychodzi wyjeżdżać na przeciwne krańce Małopolski. Tymczasem z tonu artykułu, bijącego z miejskiego periodyku, wynika jasno, że piłkarze nie mogą liczyć na większe zaangażowanie miasta w sprawy futbolu.
- Po pierwsze chciałem wyjaśnić, że w swojej wypowiedzi nie miałem zamiaru nikogo obrażać, tylko zwrócić uwagę na pewien problem, który od dawna trapi lokalną społeczność, a tylko wspólnie można go rozwiązać - rozpoczyna swoją wypowiedź Mirosław Kmieć, trener Beskidów. - Po raz pierwszy o problemach piłkarzy mówiłem rok temu podczas nagrania w Radiu Andrychów. Niestety, mieszkańcom miasta nie było dane tego posłuchać, bowiem wątek skromnego wsparcia dla piłkarzy ze strony miasta został z nagrania usunięty. Dlaczego? Na to pytanie niech kibice sportu w Andrychowie odpowiedzą sobie sami. Żadna władza nie lubi krytyki, nawet konstruktywnej. W zamian za to, w swoim piśmie karmi mieszkańców wiadomościami o bezpodstawnych, ciągle rosnących żądaniach ze strony sportowców. Przecież miasto - czytamy w artykule - musi dbać o drogi, mosty, które systematycznie są niszczone przez żywioły, uchwalać plan zagospodarowania przestrzennego, czy wreszcie pozyskiwać inwestorów dla gminy. Bez tych działań, nawet gdyby w Andrychowie była ekstraklasa, to nie tylko przeciwnicy nie mieliby jak dojechać na stadion, ale także wysłannicy wielu najlepszych europejskich klubów na podgląd andrychowskich piłkarskich talentów, którymi byliby zainteresowani. Przecież w takiej "metropolii", jak Andrychów, IV liga to za mało. Od razu musi być w mieście ekstraklasa. Andrychów nie może być gorszy od Wronek, gdzie taki scenariusz już przerabiano. Kiedy już będzie w Andrychowie ekstraklasa, a radni miejscy będą w komplecie chodzić na mecze, a jedynie w przerwach między nimi podejmować ważne dla miasta uchwały, będzie w nim już tylko bród, smród i ubóstwo. Wszyscy będą kopać jedynie w piłkę. W centrum miasta, w slumsach, wzdłuż dróg, na których całkowicie ustanie ruch, bo tak będą dziurawe. Uczniowie nie będą chodzić na zajęcia pozalekcyjne, do kin, muzeów, bo najważniejsza będzie piłka. Dla niej dzieci będą uciekać z domów, bo nie będą już mogły słuchać marudzących bezrobotnych rodziców. Skoro jednak mamy równać do najlepszej na świecie Brazylii, to chyba trzeba zapłacić taką cenę. Wszystkiemu oczywiście będą winni ludzie związani z Beskidami Andrychów. Napisany w takim tonie artykuł obraża nie tylko sportowców, ale wszystkich mieszkańców miasta - dodaje andrychowski szkoleniowiec.
Mirosław Kmieć ustosunkował się do stanowiska miasta. - Po pierwsze Brazylia nie jest najlepsza na świecie, bo nie było jej nawet w strefie medalowej niemieckich MŚ. To tylko dowodzi, jak sportem interesują się miejskie władze. Nawet tym przez duże "S", o który tak podobno usilnie zabiegam z prezesem Zenonem Turowskim - zwraca uwagę Mirosław Kmieć. - Każde miasto dba o drogi, oświatę infrastrukturę itp., ale jakoś wszędzie udaje się wszystko pogodzić, tylko nie w Andrychowie. Dotacje na sport w takich "metropoliach", jak Chrzanów, Trzebinia, Wolbrom, czy Alwernia są znacznie większe od tej w Andrychowie. Miasto, poprzez swojego pisarza, twierdzi, że może tylko wspierać sport młodzieżowy. To w takim razie pytam, jak można utrzymać 70 chłopców, trenujących we wszystkich grupach młodzieżowych Beskidów, za 10 tysięcy złotych rocznie, bo tyle zostaje nam po odliczeniu kosztów utrzymania obiektów z całej 60 tysięcznej dotacji, jaką otrzymujemy z magistratu. Jeśli włodarze miejscy mają na to pomysł, to chętnie go wysłuchamy. Miasto odsyła nas do sponsorów, ale to właśnie przychylny klimat dla sportu ze strony miasta może pomóc w otwarciu wielu drzwi. Doczytałem się wreszcie w owym artykule, że mieszkańcy uważnie śledzą wydatki z magistratu, bo są to społeczne pieniądze. A czy Beskidy zamierzają je roztrwonić? Chyba lepiej, żeby młodzież mogła sportowo się rozwijać i czynnie spędzać wolny czas niż szukać sobie innych "rozrywek", bo jeśli tak się stanie, to potem trzeba wydawać większe pieniądze od dotacji na sport na zwalczanie różnych patologii. Odbijając władzom piłeczkę, to ciekawe, jak przez mieszkańców zostanie odebrana inwestycja na basenie, znajdującym się przy stadionie. Niech każdy odpowie sobie na pytanie, czy warto z publicznych pieniędzy budować aqua park na otwartym obiekcie, z którego będzie się korzystać przez 3, góra 4 słoneczne miesiące, a poza nimi mieszkańcy Andrychowa będą jeździć na basem do Wadowic lub Kęt? Szczypie się nas, że Andrychów chce być potęgą piłkarską jak Brazylia. Nie szukajmy wzorów na drugiej półkuli. W austriackich miasteczkach, podobnych wielkością do Andrychowa, są po cztery murawy ze sztucznym oświetleniem. Oczywiście, że wysłannicy z Madrytu, Mediolanu i Monachium naszymi piłkarzami się nie interesują - na razie - ale w ostatnich dwóch latach kilku chłopców przebiło się na szczebel centralny rozgrywek, że wspomnę Krzysztofa Zarembę, który poszedł do Podbeskidzia Bielsko Biała, czy Mariusza Błachuta. Ten z kolei był w Piaście Gliwice. Oba kluby reprezentują II ligę, a obecnie nasi wychowankowie są w trzecioligowej Koszarawie Żywiec. Może wkrótce do Legii Warszawa uda się załapać Tomaszowi Kaczmarczykowi, a stamtąd, kto wie, może już niedaleko na europejskie piłkarskie salony. Przecież pochodzący z Nowego Sącza 20-letni Dawid Janczyk, który dwa lata temu trafił do Legii, z dnia na dzień został zawodnikiem CSKA Moskwa i teraz jest chlubą nie tylko Sądecczyzny. Legia to wielokrotny mistrz Polski. Może kiedyś, kiedy Kaczmarczyk wypłynie na szerokie wody, wszyscy, także miasto, będą chcieli się ogrzać przy "warszawskim ognisku". Jestem niezależny finansowo, więc nawet, jeśli po swojej wypowiedzi będę musiał odejść z Beskidów, to wierzę, to znajdę sobie miejsce bliżej rodzinnego Chrzanowa. Jeśli miasto nie zmieni swojego podejścia do sportu, to jak nasz piłkarz będzie u szczytu sławy, a zapytają go, gdzie wcześniej grał w piłkę, z pewnością odpowie w... Beskidzie Turowski. Jednak próżno takiej miejscowości będzie szukać na mapie... - kończy Mirosław Kmieć.
Jerzy Zaborski
Jak dotują futbol w innych miastach w 2007
ALWERNIA - MKS Alwernia (IV liga, czyli taka sama, w której grają Beskidy - 72 tysiące złotych.
CHRZANÓW - Fablok (IV liga) - 160 tysięcy złotych. TRZEBINIA - MKS Trzebinia Siersza (IV liga) - 330 tysięcy złotych WOLBROM - Przebój (III liga, szczebel centralny) - 400 tysięcy złotych.
Autor: Dziennik Polski