Z parkietu za kratki
Treść
Aresztowany w styczniu przez wadowicką policję Piotr G. był - zdaniem prokuratury - mózgiem matactw finansowych w Ponarze. Fot. Arch. Marcin Płaszczyca
Pięć osób z byłego kierownictwa wadowickiej Fabryki Elementów Hudrauliki Ponar oskarżyła krakowska Prokuratura Okręgowa o działanie na szkodę spółki oraz wyłudzenie ponad 3 mln zł. Lista zarzutów jest jednak dłuższa. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie Mirosława Kalinowska-Zajdak poinformowała, że akt oskarżenia trafił do sądu we wtorek. O matactwach w Ponarze redakcja "Dziennika" informowała od początku, gdy tylko pojawiły się pierwsze podejrzenia.
Zdaniem prokuratury, Dariusz Z., prezes Ponaru i Artur K., członek zarządu tej spółki, w październiku ubiegłego roku dokonali przelewu 700 tys. zł z rachunku bankowego spółki na prywatny rachunek inwestycyjny. Zarzuca się im również, że poręczyli majątkiem Ponaru 3,1 mln zł pożyczki dla małżeństwa G. Prócz tego Piotr G. groził zabójstwem innemu członkowi rady nadzorczej, gdy ten nie zgodził się na wystawienie ze wsteczną datą zaświadczenia. W sprawie oskarżono także Aleksndrę Z., żonę prezesa Dariusza Z. oraz Agnieszkę G., które odpowiedzą za udział w przestępstwach swoich mężów.
Piotr G. wpływał na decyzje dotyczące Ponaru, mimo iż formalnie nie miał żadnej akcji spółki. W wyniku zakulisowych machinacji udziały w Ponarze kupiła między innymi teściowa Piotra G. - Julitta D. Umożliwiło to np. organizację wyjazdowych posiedzeń Rady Nadzorczej Ponaru w składzie: Piotr G., jego żona oraz teściowa.
Prowadzenie skomplikowanej gry w spółce giełdowej było możliwe, ponieważ powszechna jest praktyka równoczesnego zasiadania we władzach NFI i firm zarządzających. Firmą zarządzającą majątkiem aż trzech NFI była spółka Private Equity Poland (PEP), kontrolowana wówczas przez osoby związane z PZU Życie, w czasach, kiedy kierował nim jeszcze Grzegorz Wieczerzak. Od tej pory wszystko toczyło się po myśli Piotra G. do czasu, kiedy do firmy wkroczyła policja.
Funkcjonariusze zatrzymali obu nowych członków zarządu mianowanych na polecenie Piotra G.: Dariusza Z. i Artura K. w związku z podejrzeniem o wyłudzenie z kont Ponaru 700 tysięcy zł na prywatne konto. Ściślej na konto żony Dariusza Z. - Aleksandry. Sprawa wyszła na jaw, gdy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa złożyła była księgowa Ponaru. Wtedy to inwestor strategiczny Piotr G. zarzucił głównej księgowej, że działa na szkodę spółki. Wówczas także musiały paść groźby, które potwierdziła prokuratura.
Od października ubiegłego roku Dariusz Z. i Artur K. przebywają w areszcie w Wadowicach. Do więzienia trafił również Piotr G. W maju grupa antyterrorystyczna zatrzymała go w budynku warszawskiej giełdy, kilka miesięcy wcześniej zatrzymała go wadowicka policja, ale sąd wypuścił go na wolność.
Biznesmenom zarzuca się także poręczenie ponad 3 mln zł na papierach wartościowych Ponaru. Oficjalnie o kredyt na zakup akcji Zabrzańskich Zakładów Mechanicznych starała się żona Piotra G., Agnieszka. Nie spłaciła jednak kredytu, Bank Millenium wystąpił o spłatę blisko 2,8 mln złotych w związku z tym poręczeniem - wcześniej zaś zabrał Ponarowi blisko 600 tys. zł.
Po akcji policji Komisja Papierów Wartościowych i Giełd uznała na początku roku, że zmiany własnościowe w Ponarze przeprowadzono niezgodnie z prawem. Dziś oblicza się, że poprzez swoje działania udziałowcy spowodowali w spółce straty wynoszące 4,4 mln zł. oraz spadek kapitału własnego firmy o ponad 4,6 mln zł, nie mówiąc już o tym, że Ponar, jako spółka giełdowa, przez pół roku był przedmiotem spekulacji na parkiecie. Oskarżeni nie przyznali się do winy. Twierdzą, że w ten sposób wdrażali system naprawczy. Grozi im do dziesięciu lat pozbawienia wolności.
Marcin PŁaszczyca
Dziennik Polski
Autor: LZ