Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Z V ligi wadowickiej spadną maksymalnie dwa zespoły

Treść

Trudno wskazać faworyta


Już za niespełna dwa tygodnie rundę jesienną inaugurują piłkarze wadowickiej "okręgówki". Trenerom i działaczom wciąż towarzyszy nastrój niepewności. Wszystko oczywiście w związku z reformą czwartoligowych rozgrywek. Powrót po kilku latach do jednej grupy IV ligi (po reformie administracyjnej kraju, w związku z przyjęciem nowych drużyn, czwartoligowców w Małopolsce podzielono na zachodnich i wschodnich), będzie oznaczał zmiany także na niższych szczeblach rozgrywek. Jednak nie będzie tak źle. Z wadowickiej "okręgówki" spadną maksymalnie dwie drużyny.

Strach w Wadowickiem padł po zakończeniu sezonu, kiedy na wniosek zarządu miejscowego podokręgu, okręgowa centrala w Krakowie "klepnęła" powiększenie wadowickiej "okręgówki" z 16 do 18 ekip tylko na sezon 2005/2006. Zaczęto sobie zadawać pytanie, po co to robić, skoro za rok trzeba będzie wyrzucić połowę ligi, bo trzeba liczyć się z tym, że reprezentacja zachodnich drużyn znajdzie się w gronie zdegradowanych czwartoligowców.

Sytuacja zmieniła się po decyzji zarządu MZPN, który powołał do życia pośredni szczebel rozgrywek między IV ligą a klasą okręgową, tworząc dwie grupy V ligi, które będą działać na zasadach, jakie obowiązywały do tej pory w IV lidze. Rywalizacja w nowo powstałych ligach toczyć się będzie w grupie zachodniej (utworzą ją drużyny krakowskie i wadowickie) oraz wschodniej (ekipy tarnowskie i sądeckie). Na pewno jest to psychologioczna zagrywka ze strony MZPN. Chociaż czwartą ligę opuści blisko połowa drużyn, to będą one grywać na identycznych zasadach i w podobnym towarzystwie do jakiego przyzwyczaiły się w ostatnich latach. Koszty też nie będą większe. Spadek będzie zatem mniej bolał.

Ta decyzja na pewno uspokoiła działaczy w klasach okręgowych. Wcześniej w MZPN zakładano pozostanie przy czterech ich grupach, z których do IV ligi awansowaliby mistrzowie. To jednak pociągnęłoby rzeź na niższych szczeblach.

Zatwierdzony wariant spowoduje, iż spadkowicze z IV ligi będą stanowić dopiero połowę stanu posiadania w nowo powstałych V ligach. Reszta będzie się rekrutować z "okręgówek". Po zakończeniu sezonu 2005/2006 do IV ligi awansują tylko ich mistrzowie. Natomiast wolne miejsca w grupie zachodniej V ligi obsadzą drużyny, które zajęły miejsca od 2 do 5 w wadowickiej i krakowskiej "okręgówce". Regulamin wyraźnie precyzuje, iż maksymalnie mogą to być po cztery drużyny. O tym, w której z nowo powstałych V lig będzie więcej miejsc do obsadzenia, będzie zależało od wyniku barażu o III ligę. Wiadomo, że przegrany mistrz IV ligi "podpisze wyrok" na spadek jeszcze jednej drużyny ze swojej grupy. Jednym z argumentów, przemawiających za utworzeniem tylko jednej grupy IV ligi był fakt, iż mistrzostwo grupy nieczego nie gwarantowało. - To niesprawiedliwość, by wygrać swoją grupę i nie awansować. Cały rok graliśmy za darmo - padało zawsze z obozu drużyny, która przegrała baraż o III ligę.

Nie wiadomo także, na jakich zasadach rozstrzygnie się podział miejsc w V lidze pomiędzy Krakowem i Wadowicami, jeśli będzie ich nieparzysta liczba.

Z związku z większymi awansami, z matematycznych wyliczeń wynika, iż z wadowickiej "okręgówki" spadną maksymalnie 2 zespoły. Może spaść tylko jeden (jak to będzie we wszystkich innych okręgówkach), jeśli 4 drużyny zakwalifikują się do V ligi.

Zapowiada się zatem ciekawa walka o czołówkę. W poprzednim sezonie rozgrywki toczyły się pod dyktando Przeboju Wolbrom. Dopiero wiosną w szykach faworytom zamieszały Beskidy Andrychów i Górnik Brzeszcze.

Trudno latem, kiedy większość trenerów ma kłopoty ze skompletowaniem składu, typować zdecydowanego faworyta. Jednak na pewno letnie zdobycze będą poważnym kapitałem. U progu sezonu można wiele zyskać, wykorzystując niefrasobliwość przeciwników.

Na pewno siła rażenia Skawy Wadowice wzrosła wraz ze sprowadzeniem z Garbarni Kraków Roberta Nazarewicza. Z kolei Beskidy Andrychów imponują stabilizacją w tyłach. Kapera, Walczak, Kukuła, Łabędzki, to już uznane nazwiska na piątoligowych boiskach.

Kłopoty z mobilizacją mają w Górniku Brzeszcze. Jego piłkarze wiosną byli okrzyknięci jej rycerzami. Strzelec wyborowy zespołu, Krzysztof Chrapek (26 goli), na razie jest bez formy, a sparingi ogląda z ławki rezerwowych. Ponoć ostatnio zakopał "topór wojenny" z trenerem, ale jest kontuzjowany. Poza tym, kto będzie na niego pracował, skoro w drużynie nie ma już Arkadiusza Bartuli.

Spore ubytki także w Marcówce. Jednak trzon zespołu, czyli Jacek Dobrowolski, Marek Wysowski czy Dariusz Kapciński, wciąż będą decydować o jej obliczu.

A może tak wreszcie skutecznie zagra Janina, która od kilku lat podchodzi do awansu. To właśnie ona ma najkorzystniejszy układ gier u progu sezonu. Można więc wygodnie usadowić się na fotelu lidera. Na pewno będzie ciekawie i kibice już zaczęli odliczać godziny od rozpoczęcia rozgrywek. To jeszcze tylko dwa tygodnie...

Jerzy Zaborski

Autor: Dziennik Polski