Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zadecydował karny

Treść

W Marcówce padł remis w spotkaniu dwóch czołowych drużyn na wiosnę

W Marcówce spotkały się drużyny, dla których ta wiosna jest szczególnie udana. Grający trener Kalwarianki Piotr Stach nie ukrywał, że przyjechał po zwycięstwo, aby utrzymać pozycję lidera wiosny w wadowickiej "okręgówce" i trzeba przyznać, że goście byli bliscy osiągnięcia tego celu.

W dobrej grze nie przeszkodził im fakt, że w składzie zabrakło podstawowego napastnika Filipa Niewidoka, który podczas środowego treningu doznał groźnego złamania kości strzałkowej. Wszystko wskazuje, że będzie musiał pauzować kilka miesięcy. - Operacja odbyła się w Krakowie kilka godzin po środowym treningu. Przed założeniem gipsu, lekarze uznali, że konieczne jest wzmocnienie śrubami. Wszystko wskazuje, że przez najbliższy miesiąc Filip będzie miał nogę w gipsie, a po następnych kilkunastu tygodniach usunięte zostaną dopiero śruby. Dla Filipa oznacza to bardzo długi rozbrat z piłką. Dlatego też chcieliśmy wygrać to spotkanie, aby zadedykować mu zwycięstwo. Nie udało się, ale myślę, że remis na trudnym terenie, też możemy mu zadedykować. Osobna sprawa, że na przeszkodzie w odniesieniu zwycięstwa stanął nam jeden z asystentów głównego arbitra tego spotkania, który koniecznie postanowił mieć wpływ na jego przebieg. To właśnie po jego sygnalizacji sędzia zdecydował się podyktować karnego za rzekomą rękę w polu karnym. W ten sposób gospodarze wyrównali, ale moim zdaniem, nasza drużyna zasłużyła na wygraną. Poza pierwszymi 10-15 minutami, gdy rywale zrobili nam "młyn" w polu karnym, potem mecz się wyrównał, w końcówce I połowy zdobyliśmy gola, a po przerwie toczył się już pod nasze dyktando - uważa Piotr Stach, trener Kalwarianki.

W opinii szkoleniowca Błyskawicy remis jest jednak rozstrzygnięciem sprawiedliwym. - Początek meczu należał do nas, dobrą sytuację miał Marek Wysowski, a potem także ja. Myślę, że gdybyśmy zdobyli przynajmniej jedną bramkę, to mecz wyglądałby inaczej. Z upływem minut gra się faktycznie wyrównała - przyznał grający trener gospodarzy Jacek Dobrowolski, który zgodził się także, że w II połowie inicjatywa była po stronie rywali, ale z kolei karny dla jego zespołu został podyktowany, jak najbardziej słusznie. - Tak się składa, że to ja wrzucałem piłkę i widziałem, że rywal dostał w rękę - stwierdził trener Błyskawicy.

Jego zdaniem, Kalwarianka potwierdziła w tym spotkaniu, że jest na wiosnę groźnym zespołem, z którym nie wstyd zremisować. - Za nami już najcięższe spotkania, teraz spróbujemy dać pograć trochę więcej młodzieży, co nie znaczy, że nie chcemy zająć jak najwyższego miejsca - zaznacza Jacek Dobrowolski.

Kalwarianka tymczasem straciła miano lidera wiosny na rzecz Fabloku (chrzanowianie mają lepszy bilans bramek).

(BK)

Autor: Dziennik Polski