Zagrożona opieka
Treść
DPS-y zbankrutują?
- Pod rządami zmienionej Ustawy o opiece społecznej znikły kolejki do domów pomocy społecznej, wcześniej mieliśmy obłożenie na najbliższych dziesięć lat - mówi Krzysztof Szcześniewski, dyrektor DPS w Wadowicach przy ul. Parkowej. Zmiany dotyczą opłat. Jeśli sam zainteresowany ani jego rodzina nie mogą zapłacić za pobyt, to koszty ponosić ma również gmina. Jednak te na ogół znajdują się w ciężkiej sytuacji finansowej i nie kierują obywateli do domów pomocy. Taki system finansowania DPS może doprowadzić do upadku tworzonego od wielu lat systemu opieki.
Dotację z budżetu państwa na działalność DPS zmniejszono w tym roku o 5 proc. Jednocześnie powstała dziwna struktura finansowania takich placówek. Odpowiedzialne za funkcjonowanie domów pomocy społecznej są jednostki powiatowe, czyli np. pozyskują środki na ich rozbudowę, ale kosztami pobytu pensjonariusza dzielą się teraz: mieszkaniec domu, który wnosi opłaty do 70 proc. wysokości swojego dochodu, małżonek, krewni i gmina, z której osoba została skierowana.
Trudno się dziwić, że biedne gminy odwlekają, jak mogą, decyzję o skierowaniu obywateli do DPS. Z drugiej strony jednak po to samorządy zostały powołane.
- Z tego, co mi wiadomo, gminy nie mają środków na umieszczenie potrzebujących mieszkańców w DPS. Na szczęście ten problem nie dotknął jeszcze DPS w Wadowicach, my nawet przyjmiemy jeszcze dwie osoby. Będzie tutaj teraz 92 pensjonariuszy, ale co będzie dalej, trudno powiedzieć - mówi Krzysztof Szcześniewski, dyrektor wadowickiego DPS przy ul. Parkowej.
Z opieki DPS korzystają ludzie, wymagający całodobowej opieki z powodu wieku lub choroby. Placówki takie świadczą usługi: bytowe, opiekuńcze, wspomagające oraz edukacyjne.
Domy, w zależności od tego, dla kogo są przeznaczone, dzielą się na domy dla: osób starych, osób przewlekle somatycznie chorych, osób przewlekle psychicznie chorych, dorosłych niepełnosprawnych intelektualnie, dzieci i młodzieży niepełnosprawnych intelektualnie, osób niepełnosprawnych fizycznie, matek z małoletnimi dziećmi i kobiet w ciąży. Obywatele kierowani do placówek muszą być ubezpieczeni.
W powiecie suskim działają trzy domy opieki społecznej: jeden dla kobiet niepełnosprawnych intelektualnie, jeden dla osób przewlekle i psychicznie chorych oraz jeden dla niepełnosprawnych intelektualnie dziewczynek; natomiast w powiecie wadowickim takich placówek jest pięć: jedna dla mieszkańców z zaburzeniami psychicznymi, trzy dla upośledzonych umysłowo oraz jedna dla osób starszych.
Państwo postanowiło przerzucić utrzymanie DPS na barki samorządów. Gminy muszą podjąć decyzję, czy takie osoby mogą żyć w swoim środowisku, korzystając tylko z różnych form pomocy społecznej czy też powinny zamieszkać w domach pomocy.
Średni koszt utrzymania w DPS jest wysoki i waha się pomiędzy 1.500 a 2.000 złotych miesięcznie. Dlatego mamy do czynienia z prawdziwym cudem. Społeczeństwo ozdrowiało - na papierze oczywiście, bo w gminach nie brakuje osób samotnych, nisko uposażonych, których nie stać na zapłacenie przypadających na nich części kosztów, tak samo zresztą, jak ich rodzin.
Według urzędników, do takich placówek są duże kolejki chętnych, którzy chcą tam zamieszkać. Niestety, powiatowe centra pomocy rodzinie musiały anulować listy oczekujących, gdyż obecnie to gminy mają kierować swoich mieszkańców do takich placówek. A te zwlekają.
Na razie w powiecie wadowickim wszystkich 410 miejsc, jakimi dysponują DPS, jest zajętych. Trudno powiedzieć, czy tak będzie również w nowym roku. W Suskiem niektóre samorządy już postanowiły przywrócić funkcjonowanie sióstr PCK. Czy to rozwiąże problemy? Trudno powiedzieć. Wiadomo natomiast, że pilnie trzeba zastanowić się nad sposobem finansowania DPS. Tym bardziej, że koszty pobytu osób tam skierowanych rosną, a pilnie trzeba domy takie modernizować, zgodnie z nowymi normami, nie tylko europejskimi.
(RASZ)
Autor: Dziennik Polski