Zamach na kamienice
Treść
Przed sadem stanie starsza mieszkanka Wadowic, ktora chciala przejac jedna z kamienic w miescie. Podczas staran o nieruchomosc, posluzyla sie nieprawdziwymi informacjami, wyrzekajac sie nawet swojej niezyjacej juz matki.
Jedna z wadowickich kamienic warta jest dzis kilkaset tysiecy zlotych. Przed wojna nalezala do zydowskiej rodziny. Jak stwierdzaja oficjalne dokumenty - wlasciciele zgineli w trakcie okupacji. Pozniej, jak wiele podobnych budynkow, budynek przejelo panstwo. Dopiero pod koniec lat 90. jedna z wadowiczanek zaczela upominac sie o nieruchomosc.
Jak poinformowala prokuratura - kobieta zlozyla do sadu wniosek, domagajac sie uniewaznienia decyzji z 1946 roku, kiedy to panstwo przejelo budynek. Wadowiczanka twierdzila, ze jest jedynym zyjacym spadkobierca przedwojennych wlascicieli. Sad stwierdzil jednak, ze jej rodzicami sa zupelnie inne osoby. Jednak na tym sie nie skonczylo. Kobieta wszczela bowiem sadowe postepowanie o zaprzeczenie macierzynstwa swej biologicznej matki. Przekonywala, ze dopiero niedawno dowiedziala sie, ze zostala jako male dziecko adoptowana, a jej prawdziwymi rodzicami byli wlasnie przedwojenni wlasciciele kamienicy. Na dowod przywolala swiadkow, ktorzy potwierdzili ten stan.
Dopiero pozniej - w trakcie postepowania przed sadem - okazalo sie, ze cala ta historia jest klamstwem. Swiadkowie zostali prawdopodobnie zmuszeni do zeznawania na korzysc wadowiczanki. - Okazalo sie, ze kobieta do falszywych zeznan naklonila kilka osob - mowi prokurator Boguslawa Marcinkowska, rzecznik krakowskiej Prokuratury Okregowej.
To przekreslilo wszystkie zamierzenia wadowiczanki. Teraz sama ma problemy z prawem. Prokuratura oskarzyla ja bowiem o probe wyludzenia nieruchomosci, a takze o skladanie falszywych zeznan i naklanianie innych osob do tego samego.
(GM)
Autor: Dziennik Polski