Zapomnieli jak smakuje zwycięstwo
Treść
Beskidy Andrychów ustanawiają niechlubne rekordy, Stanisławianka zdobyła nieoczekiwany punkt
Piłkarze andrychowskich Beskidów ustanawiają nowe niechlubne rekordy w wadowickiej "okręgówce". We wcześniejszej kolejce, na własnym boisku strzelili wszystkie bramki w meczu przeciwko Żarkowi Barwałd, a zeszli z boiska pokonani (1-2). Tym razem na Stanisławiance niemal przez całe spotkanie przesiadywali na połowie przeciwnika, ale tylko zremisowali 0-0.
- Nie da się ukryć, że dla nas jest to strata dwóch punktów niż zdobycie jednego - mówi Walczak, kierownik drużyny Beskidów. - Słaba skuteczność jest w tej chwili naszym największym mankamentem. Niestety, nie można sobie pójść do apteki po tabletki na jej odzyskanie. To byłoby zbyt proste. Chłopcy bardzo się starają, ale jeśli się czegoś bardzo chce, to z reguły wychodzi na odwrót. Trzeba zachować spokój i uzbroić się w cierpliwość. Musi nadejść taki moment, kiedy zespół się przełamie, a wtedy nieszczęśliwy będzie ten przeciwnik, na którego to padnie - dodaje kierownik, który w stwierdzeniu "zachować spokój" nawiązał do tego, że pozycja trenera Tadeusza Świderskiego nie jest zagrożona.
Wiosną Beskidy zdobyły na razie tylko 6 punktów za jedno zwycięstwo i trzy remisy. - Zapomnieliśmy już, jak smakuje zwycięstwo, bo odnieśliśmy je na inaugurację wiosny na własnym boisku nad kęckim Hejnałem. Marne to dla nas pocieszenie, że w opinii gospodarzy byliśmy najlepszym zespołem, jaki zjechał wiosną do Stanisławia - kończy kierownik Beskidów.
Przy odrobinie szczęścia to Stanisławianka mogłaby się pokusić o pełną pulę. - Rywale w ostatniej chwili zblokowali strzał Artura Jurka - mówi grający trener Stanisławianki Janusz Daniel. - Gdybyśmy wtedy strzelili gola, byłaby to dla andrychowian ogromna niesprawiedliwość losu. Jednak tak czasem w sporcie bywa i wtedy andrychowianie mogliby mieć pretensje tylko do siebie - dodaje szkoleniowiec.
Kluczem do zdobycia przez gospodarzy punktu była dobra postawa w bramce Gnojka. - Ten punkt chętnie zamieniłbym na zwycięstwo w Suchej Beskidzkiej. Miejscowa Babia Góra była w naszym zasięgu, a zeszliśmy z boiska pokonani (2-4). Cóż, los lubi płatać różne figle i zdobyliśmy punkt w najmniej spodziewanym momencie. Nie zmienia to jednak faktu, że w ostatnich dwóch meczach mamy dwupunktowe "manko" - kończy Janusz Daniel.
(zab)
Autor: Dziennik Polski